23 września 2013

My life is you: Rozdział 6

Hejka! Macie szósty rozdział! Powiem wam, że skończyły mi się gotowe materiały i rozdziały mogą być dodawane rzadziej. Ale tak jak mówiłam w poście przeprosinowym... Mam nogę w gipsie i muszę jeździć z mamą do chirurga w Katowicach (nie wiem po co). Ale jak trzeba, to trzeba! Widzę, że powoli dochodzimy do 1000 wyświetleń, co mnie bardzo cieszy. Od ostatniego rozdziału przybyło ich baaardzo dużo, lecz zanikają komentarze. Może to też sprawka tego, że niektóre osoby, które czytają mojego bloga mają przerwę od pisania swoich i nie mają narazie czasu na czytanie. Ale tak czy inaczej. Jeżeli ktokolwiek jeszcze to czyta, to niech zostawi po sobie komentarz. Nawet jeżeli miałby hejtować mojego bloga, to zawsze jest to jakaś opinia, prawda? Chcę po prostu znać wasze zdanie. :) Dla osoby piszącej opowiadania bardzo ważne jest to, czy w ogóle komukolwiek one odpowiadają. To bardzo dodaje otuchy. :) No dobrze, nie zanudzam już niepotrzebnie. XD Zapraszam do czytania:

--------------------------------------------

- Kręgielnia? - zapytał Mike, gdy dotarli na miejsce
- Wiem, że to niezbyt romantyczne, ale dowiedziałem się z kilku mocnych źródeł, że kręgle są jednym z twoich ulubionych hobby. Ale nie martw się... To jeszcze nie koniec. - powiedział zadowolony z siebie Chester
Mike ucieszył się, że Chaz wybrał właśnie to miejsce. Bał się, że zabierze go na kolację do jakiejś knajpki czy coś, ale na szczęście nie musiał się tego narazie obawiać. Chociaż przeraziły go słowa "to jeszcze nie koniec". Nie miał pojęcia, co wykombinuje jego znajomy.
Pierwsze 15 minut przeleciało wyjątkowo szybko.
Chester przegrywał. Widać było, że nie umie grać, i że niezbyt przepada za taką rozrywką, lecz cieszył go entuzjazm Mike'a. Dla niego było warto.

- Chester, chodź tutaj. Pokażę Ci jak prawidłowo grać. - powiedział Mike
- Mike, ja i tak już się nie nauczę. 
- Przynajmniej spróbuj. - nalegał ciemnowłosy
- To naprawdę nie ma najmniejszego sensu. - wymigiwał się Chester
Mike jednak wiedział, jak go przekonać.
- Chaz, jeżeli mi pozwolisz siebie nauczyć, to zgodzę się na wszystko, co na dzisiaj jeszcze zaplanowałeś.
Chłopak zastanowił się. Po chwili wstał i powiedział:
- Umowa stoi. Ale wiedz, że to co zaplanowałem może Ci się nie spodobać. Ale musisz mi zaufać.
Shinoda skinął głową, wziął jedną z kul i podał ją Chesterowi. Stanął za chłopakiem i lekko chwycił go za biodro lewą ręką, jednocześnie dotykając prawą dłoni, w której chłopak trzymał kulę. Bennington drgnął lekko, gdy poczuł, że Mike go dotyka. Jednak próbował opanować swoje natarczywe myśli. 
- Teraz rozluźnij się. Gdy jesteś spięty nie potrafisz dobrze wycelować i kula trafia nie tam, gdzie powinna. - powiedział Mike i poczuł, że Chester powoli wykonuje jego polecenia
- Dobrze. Teraz weź zamach prawą ręką nie zmieniając kąta jej nachylenia. Potem szybko ją opuść i wypuść kulę z dłoni. - do powiedział po chwili
Bennington wykonał także to polecenie. Wziął trochę za wolny zamach i kula zbiła tylko pięć kręgli. Ale to i tak nieźle jak na niego. Mike puścił chłopaka i uśmiechnął się szeroko. Przedtem Chester zbił najwyżej dwa kręgle. 
Blondyn odwrócił się do czarnowłosego i powiedział:
- Możemy tak jeszcze raz?
Mike zachichotał i przytaknął głową. Nie wiedział czy Chesterowi spodobała się gra w kręgle, czy to, że Mike go dotykał. Miał nadzieję, że jednak chodziło tylko o grę.

Spędzili w kręgielni jeszcze około godziny. 
W ciągu tego czasu Chesterowi udało się podnieść swój rekor do siedmiu kręgli, z czego był ogromnie dumny. 
- Gdzie teraz idziemy? - zapytał Mike, gdy wyszli z budynku
- To tajemnica, której nie mogę Ci zdradzić. - oznajmił Chester
Mike nie chciał go dalej wypytywać. I tak wiedział, że nic by tym nie wskórał.
Po dziesięciu minutach marszu dotarli na miejsce. Stali przed klubem nocnym o nazwie "Olza".
- Mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą dowód osobisty. - powiedział Chester i wyciągnął z kieszeni swój
Pewnie podrobiony, pomyślał Mike.
Przy wejściu zatrzymał ich wykidajła. Okazali mu dokumenty i po chwili wpuścił ich do środka. Mike nie dziwił się, że mężczyzna nie rozpoznał, że Chester nie jest pełnoletni. Ten chłopak był prawie takiego samego wzrostu co Shinoda, a z wyglądu też nie przypominał dzieciaka. No i te tatuaże... Mike zastanawiał się, czy Chaz ma wytatuowane wyłącznie ręce, czy także inne części ciała.

Wystrój lokalu był nieco mroczny. Ściany pomalowane były na ciemny granat, a podłogi wyłożone panelami w kolorze dębu. Gdzieniegdzie świeciły kolorowo-neonowe lampki. W uszach dudniła głośna muzyka.
Nagle pomachał do nich jakiś mężczyzna zza baru. Chester wziął Mike'a za rękę i pociągnął go w jego stronę.
- Jednak przyszedłeś Chazy. - powiedział facet o kasztanowych włosach
- Tak, tak. John, poznaj Mike'a, o którym Ci opowiadałem. Mike, poznaj mojego wujka John'a. - mówił Chazy
Mężczyźni podali sobie ręce.
- Chazy dużo o tobie opowiadał. Już dawno nie widziałem go tak szczęśliwego. Tym bardziej po...- tu przerwał, jakby coś sobie przypomniał
Chester posłał mu ostrzegawcze spojrzenie i zwrócił się do Mike'a:
- Chodź, usiądziemy przy stoliku, tam w kącie. - wskazał na stolik otoczony przez czarne, jedwabne zasłony
Mike'owi ten stolik przypominał zamaskowane miejsce dla dwójki kochanków. Odetchnął jednak z ulgą, gdy zobaczył, że wszystkie miejsca są tak samo ustrojone, lecz były już zajęte.
Chester odsunął zasłonkę jedną ręką, a drugą wskazał Mike'owi, że ma wejść. Chłopak usiadł na środku fioletowo-czarnej rogówki i zapalił czerwoną lampkę, leżącą na środku stołu. Zobaczył, że Chester nie siada obok niego, lecz wybiera miejsce na skraju rogówki. To nieco go zdziwiło.
- Przepraszam za mojego wuja. Czasami za dużo gada. - powiedział Chaz, wpatrując się w lampkę
- Chester widzę, że coś Cię gryzie. - powiedział Mike
- Ja chciałbym Ci powiedzieć... Wszystko. Ale boję się. Boję się, że mnie odrzucisz. Nie mam wobec Ciebie żadnych zamiarów. Ale tak wiele osób mnie już skrzywdziło... - Chester spuścił głowę
- Chaz nie mów, jeżeli nie chcesz. Ale ja nie chcę Cię skrzywdzić. - Mike dotknął opuszkami palców ciepłej dłoni chłopaka
- Jeżeli mamy zostać przyjaciółmi, muszę Ci wszystko opowiedzieć. Nie lubię okłamywać innych.
- No dobrze. - powiedział Mike i ścisnął dłoń chłopaka, by dodać mu otuchy
- Ja... Zawsze mieszkałem z rodzicami i z moim o 7 lat starszym bratem, Billie'm. Niestety, gdy miałem 11 lat mój brat wyprowadził się. Nie chciał mi powiedzieć czemu. Po jego wyjeździe ojciec bardzo się zmienił. Pewnej nocy przyszedł do mnie... I mówił mi, że tęskni za Billie'm. To naprawdę wydawało mi się dziwne. Ale potem... Zaczął mnie dotykać i opowiadać takie okropne rzeczy. Nie krzyczałem, bo nie rozumiałem co w tamtej chwili się działo. Zakazał mi mówienia o tym komukolwiek. Od tamtej chwili przychodził do mnie prawie codziennie. - w oczach Chestera pojawiły się łzy
- A twoja matka? Jak ona mogła tego nie zauważyć? - zapytał zatroskany Mike
- Nie wiem. A może wiedziała o tym od początku? Billie powiedział mi, że ojciec go molestował, dlatego wyprowadził się z domu. Początkowo miałem do niego żal. Żal dlatego, że zostawił mnie samego. Nie pomyślał co mi zagraża. Ale mu wybaczyłem. Pół roku temu Billie poszedł ze mną na policję i opowiedział także swoją historię. Byłem badany przez lekarza, który potwierdził, że byłem wykorzystywany. Gdy gliny przyszły po mojego ojca, ten sam się do wszystkiego przyznał. Zachowywał się, jakby był z tego dumny. Dostał 10 lat odsiadki. Mojej mamie odebrali prawa rodzicielskie i zamieszkałem z Billie'm. Wtedy poznałem wuja Johna, brata taty. Ale on jest całkiem inny. Nigdy by nie skrzywdził ani mnie, ani Billie'go. - opowiadał Chester
Mike wysłuchał wszystkiego w osłupieniu. Nie wyobrażał sobie sobie jak Chester musiał znosić krzywdy, wyrządzone przez swojego ojca i obojętność matki.
- Nigdy nikt mnie nie kochał. Nawet gdy byłem małym dzieckiem. Żaden rówieśnik nie nie akceptował. Zawsze byłem sam. W klasie była nieparzysta liczba dzieci, dlatego za każdym razem ktoś musiał pozostać sam, gdy robiono coś w parach... I zawsze wypadało na mnie. Ja po prostu chciałem mieć kogoś, kto by mnie pokochał. - do powiedział po chwili załamany blondyn
Po policzkach Chestera spływały pojedyncze łzy. Chłopak otarł je szybko i zakrył twarz dłońmi. Było mu wstyd, że pokazuje przed pół-Japończykiem swoją słabość. 
Mike przysunął się jak najbliżej Chestera. Chciał, by chłopak poczuł się lepiej.
Blondyn spojrzał na niego czerwonymi od płaczu oczyma. Shinoda przybliżył się jeszcze bardziej do chłopaka i zamknął go w żelaznym uścisku. Bennington oparł głowę na ramieniu kolegi i pozwolił, by łzy zaczęły płynąć nowym strumieniem. Ten niewielki gest ze strony Mike'a naprawdę wiele dla niego znaczył.
- Nie jesteś sam Chaz. Masz Billie'go i Johna. I wiedz, że Cię nie odrzucę. Nie jestem takim idiotą na jakiego wyglądam. - powiedział czarnowłosy
Chester zachichotał lekko i oderwał się od Mike'a. Otarł ostatnie łzy z twarzy i odetchnął głęboko.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - powiedział blondyn
Chłopaki spędzili w klubie jeszcze około dwóch godzin. Wypili po piwie, trochę pogadali i pomogli wujowi Chestera przy barze. Około godziny dwudziestej czwartej wyszli z budynku i skierowali pod dom Chestera. Blondyn chciał odprowadzić Mike'a, lecz ten nalegał, że dzisiaj on wypełni tą funkcję. 
Szli w ciszy. Sama ich obecność im wystarczała. Mike czuł się całkiem inaczej w towarzystwie Chestera. Nawet przy Harley nie czuł się tak swobodnie.
Po około dwudziestu minutach doszli pod dom Chaza.
- To tutaj. Dziękuję za mile spędzony wieczór Mikey. Aaa! I bym zapomniał. Mówiłem, że nie całuję się na pierwszej randce, ale myślę, że to nie specjalnie zalicza się do pocałunków. - powiedział Chaz i złożył na prawym policzku Mike'a drobny pocałunek
Shinoda na początku zaskoczony, uśmiechnął się. Na jego policzki wstąpił głęboki rumieniec. Chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu dzwonek telefonu. Wyciągnął go z kieszeni i nie rozpoznał numeru, który znajdował się na wyświetlaczu.
- Odbierz, może to coś ważnego. Przecież nie byle kto dzwoni w środku nocy. - powiedział Chester 
Mike odebrał połączenie. W miarę upływu sekund uśmiech znikał z jego twarzy. Lewą dłonią chwycił się za szyję i wyszeptał do urządzenia:
- Dobrze. Rozumiem... Zaraz tam będę.
I zakończył połączenie. 
Odwrócił się w stronę Chaza. Blondyn zobaczywszy przerażenie na twarzy chłopaka podszedł do niego i zapytał:
- Co się stało?
Shinoda wpatrywał się w jeden punkt i wyszeptał tylko trzy słowa. Trzy słowa, które cały czas dudniły mu w uszach. Trzy słowa, które zmieniały wszystko:
- Brad nie żyje.
                                   

                  -----------------------------------              

Nie będę komentowała tego rozdziału. Zostawiam to wam ;) Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie XD No ale tak szczerze. Myślę, że na początku października pojawi się kolejny rozdział. A w zanadrzu mam także mały One-Shot Bennodkę. Jest już prawie skończony. Muszę tylko wprowadzić kilka potrzebnych poprawek, więc możecie się go spodziewać jeszcze w tym tygodniu. Dzisiaj chcę także dodać zakłądkę "Bohaterowie" byście mogli zobaczyć, jakich bohaterów możecie się spodziewać w tym opowiadaniu, oprócz wymienionych już postaci. :D A teraz zapraszam do komentowania i z góry dziękuję za komentarze. :)      





8 września 2013

My life is you: Rozdział 5

Witam wszystkich! Dodaję nowy rozdział opowiadania. Przepraszam, że tak późno, ale mam swoje powody. Mam niemałego doła z pewnego powodu i... Nie miałam ochoty na przepisywanie kilkunastu kartek A4 do komputera. Dziękuję też wszystkim za pozytywne komentarze. To właśnie one zmotywowały mnie do robienia czegokolwiek i w końcu wzięłam się do pracy, więc... Zapraszam do czytania:

-------------------------------------- 

 Harley ponownie znalazła się w lesie. Nawet nie pamiętała, jak się dostała do tego mrocznego miejsca. Ostatnie co pamiętała, to ciepło swojego łóżka. Teraz jest jej potwornie zimno.Otoczyła się odkrytymi ramionami, lecz chłód nie ustępował.
 Tak jak poprzednim razem zobaczyła wśród drzew Trevora, patrzącego w pustą przestrzeń. Jednak nigdzie nie widziała Mike'a. Obróciła się wokół własnej osi i nagle chwyciła się za głowę.
 Poczuła potworny ból. Ból, który ciągle się nasilał. A wraz z nim głos Mike'a. Nie widziała go, lecz czuła, że chłopak jest blisko niej. Czerwonowłosa wsłuchała się w wypowiadane przez niego słowa:
" Zostawiłaś mnie samego. Oszukałaś mnie. Zdradziłaś. "
 Głos stał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy:
" Zostaniesz sama. Całkiem sama. Ja nie będę sam. "
 Nagle wszystko ustało. Straszliwy ból znikł, a głos ucichł. Dziewczyna opadła bezradnie na mokrą od rosy trawę. Nie czuła już obecności Mike'a. Ani jego, ani nikogo innego. Została sama.


 Harley obudziła się i od razu rozejrzała wokoło. Była w swoim pokoju, a na niebie cały czas królował księżyc. Była noc.
 Dziewczyna odetchnęła głęboko i wstała z łóżka. Następnie powędrowała w stronę łazienki.
 Spojrzała w lustro, powieszone nad umywalką i wystraszyła się swojego odbicia. Zawsze piękna i zdrowa, a teraz wrak.
 Harley miała małe worki pod oczami, jeszcze bledszą skórę niż zazwyczaj, okropnie rozczochrane włosy i duży, fioletowy siniec na lewym policzku. Dziewczyna nie mogła dłużej na siebie patrzeć. Wyszła z łazienki i podeszła do ciemno brązowej szafy na ubrania. Otworzyła ją i wyjęła granatowe pudełko na z albumami na zdjęcia. Wyciągnęła całą zawartość opakowania i na samym dnie znalazła oprawiony w czerwony aksamit notes. Wzięła go do ręki i usiadła na łóżku. Z biurka wyjęła czarny cienkopis i otworzyła notes na ostatnim wpisie.
 Rzecz ta była jej starym pamiętnikiem. Ostatnio otworzyła go, gdy zmarła jej mama. Później nie miała na to ani siły, ani odwagi.
Bez problemu przypomniała sobie okoliczności, w których nabyła owy przedmiot.
Miała wtedy 7 lat. Jej nauczycielka dała jej go, gdy zauważyła w jakim stanie psychicznym znajduje się dziewczyna. Mówiła, że dzięki niemu będzie czuła się lepiej. Harley na początku pisała każdego dnia, lecz z czasem przestała wierzyć, że w ten sposób znikną jej problemy. Kilka razy próbowała go podpalić (na co wskazuje lekko "przypieczona" okładka), lecz w końcu ukryła go w szafie i czekała, aż nabierze odwagi, by znów do niego zajrzeć.
 Dziewczyna przejechała palcem po zapełnionej kartce i szybko znalazła kolejną pustą stronę. Nie miała ochoty czytać ostatniego wpisu. Przecież i tak pamiętała, co tam napisała. 
 Czerwonowłosa spojrzała na kartkę i wolnym ruchem dłoni zaczęła pisać:



Kochany Pamiętniku!
Jest mi ciężko. Jest mi ciężko zwracać
się do Ciebie z prośbą o pomoc. Ale nie
jest dobrze. Mogę powiedzieć, że jest 
fatalnie. Po śmierci mamy nigdy już 
niczego nie napisałam, lecz teraz jeżeli
czegoś nie naskrobię, to się zabiję! Jak
pewnie wiesz, mam Mike'a - mojego 
przyjaciela... A raczej eks przyjaciela. 
Nie pytaj się dlaczego, bo ja sama nie
jestem do końca pewna tego, co mu 
zrobiłam. Jak pewnie nie wiesz, Mike jest,
a raczej był gejem. Nie powiem Ci więcej
na ten temat. A teraz to, co mnie przeraża

najbardziej, czyli mój sen. Na początku był 

naprawdę... marzeniem. Całowałam się z 

Mike'm! I szczerze mówiąc zawsze było to

moje ukryte pragnienie. Ale potem wszystko

zmieniło się w koszmar. Mike stał nieruchomo,

a za drzewami widziałam Trevora (mojego

ojczyma). A dzisiaj miałam znowu ten sen!
Tylko, że Mike nie stał już nieruchomo. Krzyczał
na mnie. Tak głośno, że na samą myśl o tym
zaczyna mnie boleć głowa. Ale zastanawia mnie
jedno... Dlaczego Mike śnił mi się od razu po
awanturze z nim, a ja przecież niczego nie pamiętam?
Czyżby moja podświadomość mówiła mi, że za niedługo
sobie wszystko przypomnę? Szczerze mówiąc chciałabym

żeby tak było. To dziwne uczucie.. Jakby urwał Ci się 

film. Mike był moim przyjacielem. W moim sercu zawsze

nim pozostanie. Jednak wiem, że w jego własnym nie ma

dla mnie miejsca.

 Mike poczuł lekkie mdłości, idąc w stronę budynku, w którym znajdowało się jego liceum. Spoglądał niespokojnie na twarz każdej osoby, którą napotkał na swojej drodze. Miał wrażenie, że wszystkie spojrzenia skierowane są w jego stronę.

 Nagle poczuł czyjś dotyk na ramieniu.
- Siema Michael! - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Chester
- Cześć. - przywitał się ponuro Mike - I nie mów do mnie Michael.  dopowiedział po chwili
- Uuu, ktoś tu nie ma humoru. - Chester wywrócił oczami
Mike spojrzał na niego i pokręcił głową. Po co wogóle gadał z tym dzieciakiem? Na imprezie wydawał się miły, lecz teraz coraz bardziej go irytował.
- Mam pytanie. Dlaczego ciągle się koło mnie kręcisz? - zapytał czarnowłosy
- Bo ty mnie przyciągasz. - blondyn uśmiechnął się łobużersko
- Chester, gdybyś był dziewczyną... I nie był tak irytujący, to pewnie bym się z tobą umówił...
- Przecież jesteś gejem. - przerwał mu Chaz
- Nie jestem! - zaprzeczył ostro Mike
- Hmmm... Może po prostu tak tego nie odczuwasz. Przyznaję, że też tak miałem. Trudno było mi się przyzwyczaić do swojej orientacji, ale z czasem zrozumiałem, że to tak naprawdę niczego nie zmienia.
Mike na chwilę znieruchomiał. Chester był gejem? I się tego nie wstydził? Czy to wszystko może być jeszcze dziwniejsze?
- Zaraz, zaraz. Więc skoro jesteś gejem, to nie mógłbym się z tobą umówić, nawet gdybyś był kobietą. Przecież wtedy byłbyś lesbijką. Sory, ale to zbyt skomplikowane. - powiedział Mike i zaczął lekko chichotać
- To skoro nie chcesz się ze mną umówić na randkę, to może chociaż pójdziemy na piwo? - Chester zrobił minę małego szczeniaczka
- Piwo z nieletnim? No, sam nie wiem... - powątpiewał Mike
- Jesteś facet, czy baba?
- No oczywiście, że facet, dzieciaczku. No dobra. Spotkajmy się w parku o 20 dzisiaj wieczorem. Ale pamiętaj... To nie jest randka. - ostrzegł Mike
Chester roześmiał się. Poklepał kolegę po ramieniu i rzucił:
- Wiedz, że jestem nieprzewidywalny Mikey. 
- Czyli to znaczy, że mam spodziewać się pierścionka zaręczynowego? - wypalił Mike
- Może, a może nie. Jak coś, nie całuję się na pierwszej randce. - Chaz puścił oczko do czarnowłosego
- Jesteś staroświecki? To takie... Romantyczne. - zaśmiał się Shinoda
- No dobra, ja muszę lecieć. Nie chce mi się iść do budy, więc wybieram się na małe wagary. Chcesz iść ze mną? - zapytał Chaz
- Dzisiaj nie mogę. Mam zaliczenie z chemii, a i tak już jestem zagrożony. Wolałbym skończyć ostatnią klasę liceum. - oznajmił Mike
- Spoko. Więc widzimy się o 20 w parku. Tylko się nie spóźnij. - powiedział Chester i powędrował w stronę ulicy
 Shinoda zmarszczył brwi. Czyżby umówił się z chłopakiem? Nigdy nie chodził na randki z osobami tej samej płci. Wyjątkiem był Brad. Bardzo wyjątkowym wyjątkiem. Randki z nim nie były dla Shinody czymś dziwnym.
 Mike nagle znieruchomiał. Nie miał kontaktu z Brad'em. Nie wiedział, czy wszystko z nim w porządku. To bardzo go zmartwiło. 
 Jednak nie on był jego największym problemem. Nie wiedział, jak będą go traktować inni uczniowie. Jego koledzy i koleżanki z klasy. Przecież kilkoro z nich było na imprezie u Miley. Mogli wszystko wygadać pozostałym... Ale nie musieli. 
 Mike zrobił kilka głębokich oddechów i wszedł do budynku. Jak zwykle powitał portiera i zagłębił się w szkolny korytarz. Kilka osób siedzących na parapecie nie zwróciło na niego żadnej uwagi. Później dwóch chłopców z pierwszych klas rozmawiało o czymś, lecz na pewno nie o Mike'u. To był już jakiś plus.
 Czarnowłosy powędrował pod salę matematyczną i spojrzał na zegarek w telefonie. Była 7.23, więc chłopak miał jeszcze około 15 minut, zanim przyjdzie nauczyciel. Zamknął oczy i zaczął szukać w swoim umyśle planu lekcji Harley. Bez problemu przypomniał sobie, że dziewczyna powinna mieć teraz język angielski. Postanowił więc pójść pod odpowiednią salę. 
 Mijał dużo osób, jednak nikt nie zwrócił na niego większej uwagi. Były tylko dwa wytłumaczenia: albo nikt nie wykrakał tej wiadomości, albo wszyscy po prostu postanowili ignorować Mike'a, gdy się o tym dowiedzieli.
 Po mniej więcej dwóch minutach chłopak dotarł na miejsce. Rozejrzał się dookoła i ujrzał Harley. Dziewczyna siedziała na parapecie wraz z Miley. Wpatrywała się w podłogę, a blondynka najwyraźniej ją pocieszała. 
 Nagle twarz Miley odwróciła się i spromieniowała Mike'a. Dziewczyna szepnęła coś do czerwonowłosej, i ta także zobaczyła chłopaka. Harley miała czerwone oczy... Najwyraźniej płakała. Miley zerwała się na równe nogi i powędrowała w stronę chłopaka. 
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała oschle
- Ciebie też miło widzieć. - Mike zignorował jej pytanie
- Nie będę udawała, że mnie to bawi, bo wcale tak nie jest. Uważałam Cię za porządnego gościa Mike.
- To nie moja wina! To ona wszystko zniszczyła! Nie rozumiem, dlaczego wszyscy są przeciwko mnie! Jak zwykle Harley jest tą biedną. A przyszedłem tu po to, by powiedzieć jej tylko jedno... - tutaj na chwilę przerwał - Chciałem, żeby wiedziała, że nigdy jej nie wybaczę! Niech poszuka sobie innego naiwniaka! - dokończył, odwrócił się na pięcie i ruszył przez korytarz

Godzina 12.45


 Mike skończył lekcje. Zaliczył test z chemii na 3+, więc był z siebie zadowolony. Przez cały dzień unikał myśli związanych z Harley. Miał ich serdecznie dosyć. Skupiał się na tym, że za niedługo zobaczy się z Chesterem. Ale nawet co do tego miał pewne wątpliwości.

 Czy ten chłopak nie był dziwny? Może i trochę się tak zachowywał, lecz było w nim coś takiego... Coś, co intrygowało Mike'a. Właśnie przez to "coś" chciał go lepiej poznać. 
 Chłopak dotarł do domu. Mieszkał sam, odkąd skończył 18 lat. Jego rodzice wyjechali do Japonii i oznajmili, że zostaną tam na stałe. Wysyłali Mike'owi co miesiąc pieniądze, lecz chłopak nie uznawał tego za hojny gest. Wolałby mieszkać z rodzicami i czuć, że jest im potrzebny. Teraz nie jest tego do końca pewien.
 Shinoda wszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki zapiekankę z serem, którą następnie włożył do mikrofalówki.
 Czarny plecak z podręcznikami szkolnymi położył na łóżku w swoim pokoju i wrócił do kuchni na gotowy posiłek. 
 Po obiedzie zaglądnął jeszcze do książki z matematyki, by powtórzyć najważniejsze wzory i działania, potrzebne do jutrzejszego testu. Po tej czynności schował książkę spowrotem do plecaka i położył się na łóżku. Zamknął oczy i próbował zasnąć, lecz sen nie przychodził. Mike'm wstrząsnął nagły przypływ energii.
 Chłopak zerwał się z łóżka i wyciągnął z kieszeni spodni telefon komórkowy. Wystukał dziewięć cyferek i wcisnął zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach odezwał się głos:
- Hej, tu Brad. Nie mogę teraz odebrać, więc zostaw wiadomość.
 Shinoda anulował połączenie i schował urządzenie spowrotem do kieszeni. Może powinien iść do Brad'a? Dlaczego jego przyjaciel wciąż nie odbiera?
 Mike postanowił jednak zostać w domu. Może Delson chciał zostać sam? Może za kilka dni sam się odezwie?
 Shinoda podszedł do biurka i włączył komputer. Usiadł na krześle i oparł się wygodnie o jego oparcie.
 Po przeglądał najnowsze plotki o gwiazdach, poczytał kilka artukułów na temat katastrof na świecie i na końcu włączył swoją ulubioną piosenkę, by nieco się odprężyć.


I don't wanna be another wave in the ocean
I am a rock, not just another grain of sand (that's right)
I wanna be the one you run to when you need a shoulder
I ain't a soldier but I'm here to take a stand
Because we can

 Jednak odprężenie nie nadeszło. Za to Mike zaczął coraz intensywniej myśleć na temat spotkania z Chesterem. Wyłączył komputer, otworzył szufladę po swojej lewej stronie i wyciągnął z niej pustą kartkę wraz z długopisem. Po chwili zaczęły się na niej pojawiać słowa:

Standing alone with no direction
How did I fall so far behind?
Why am I searching for perfection?
Knowing it's something I won't find
 

 Tak, Mike pisał piosenki. Jego szuflady były pełne stron z tekstami, których nikt nie widział oprócz niego. To były dla niego bardzo osobiste rzeczy.
 Na papier przelewał swoje uczucia, czyli prawdę. Chciał być szczery z samym sobą. Przynajmniej ze sobą.
 To jednak nie zmieniało faktu, że denerwował się przed spotkaniem z Chesterem. Wstał z krzesła i poszedł do łazienki. Opłukał wodą twarz i spojrzał w lustro, powieszone nad bladożółtą umywalką, i cicho jęknął. Wiedział, że jest dopiero 16. 23, ale nie potrafił usiedzieć na miejscu. Miał wrażenie, że zachowuje się jak jakaś nastolatka, wyczekująca spotkania z niezwykle przystojnym facetem. Jednak on nie był dziewczyną. I nie wyczekiwał spotkania z kimś przystojnym. Chester nie porażał urodą, lecz miał w sobie coś takiego... Coś, co przyciągnęłoby każdego. I Mike o tym wiedział. Ale Chester ma dopiero 16 lat! I to ma być tylko zwykły wypad na piwo. Jako przyjaciele...
To nie jest randka... To nie jest randka... To nie jest randka...
Kogo ja oszukuję, pomyślał po chwili.
- No dobra, to jest randka. - wycedził Mike, nadal spoglądając w lustro

Godzina 19.52

 Mike nigdy nie był aż tak zdenerwowany. Wiedział, że za chwilę zobaczy się z Chesterem. Jeszcze jeden zakręt, potem trzeba iść prosto do skrzyżowania i w prawo.
 Z każdym krokiem czarnowłosy uświadamiał sobie, że zachowuje się jak idiota. Dlaczego mimo to ciągle myślał o Chesterze? Czy to jakiś znak?
 Mike, jesteś idiotą, ale nie jesteś gejem, powtarzał w myślach.
Doszedł do skrzyżowania.
 Oczyścił swój umysł z natarczywych myśli i powędrował w stronę parku. Ulice były oświetlone przez lekkie światło zachodzącego słońca, które odbijało się w każdej szybie, tworząc kolorowe wzorki. Mike wszedł pomiędzy drzewa i przerwał swój wewnętrzny spokój. Na drewnianej ławce niedaleko czarnowłosego siedział Chester. 
 Chłopak był ubrany w błękitną koszulę z podwiniętymi do łokci mankietami, przez co można było zobaczyć jego niebiesko-czerwone płomienie na nadgarstkach. Miał na sobie także czarne rurki i białe trampki w jakieś ciemne wzorki. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, a w uszach niewielkie srebrne kolczyki. Obracał w dłoniach jakiś przedmiot, najprawdopodobniej telefon. 
 Mike uświadomił sobie, że jego znajomy wygląda dzisiaj wyjątkowo. Poczuł bolesny uścisk w brzuchu i oddychając głęboko podszedł do chłopaka.
- Hej. - rzucił lekko drżącym głosem
- Siema Mikey. - chłopak od razu zerwał się na równe nogi i przytulił Mike'a
 Czarnowłosy zrobił wielkie oczy, lecz odwzajemnił uścisk. 
Boże, jaki on ciepły, pomyślał po chwili.
 Naprawdę tak było. Ciało Benningtona biło ciepłem na kilometr. Blondyn odsunął się od kolegi i uśmiechnął się do niego szczerze.
- Wiem, że mięliśmy iść na piwo... Ale wymyśliłem coś o wiele lepszego. Na pewno Ci się spodoba. - powiedział po chwili
- Więc jednak to randka. - Mike dopiero po chwili zorientował się, że powiedział to na głos
- Tak, to randka. A ty się na nią zgodziłeś. - powiedział Chester i uśmiechnął się jeszcze szerzej

------------------------------------------

Fragmenty: Bon Jovi: Because We Can, Linkin Park: No Roads Left.




Tak, jak mówiłam w poprzednim poście. Ten rozdział bije wszystkie inne pod względem długości. Muszę jednak powiedzieć, że będzie on wyjątkiem. Nie potrafiłam go podzielić na dwie części, więc dodałam go w całości. :) Myślę, że się z tego cieszycie. :D 
Następny przewiduję koło 20 września. :) 
Zapraszam oczywiście do komentowania. :)