My life is you: Rozdział 6
Hejka! Macie szósty rozdział! Powiem wam, że skończyły mi się gotowe materiały i rozdziały mogą być dodawane rzadziej. Ale tak jak mówiłam w poście przeprosinowym... Mam nogę w gipsie i muszę jeździć z mamą do chirurga w Katowicach (nie wiem po co). Ale jak trzeba, to trzeba! Widzę, że powoli dochodzimy do 1000 wyświetleń, co mnie bardzo cieszy. Od ostatniego rozdziału przybyło ich baaardzo dużo, lecz zanikają komentarze. Może to też sprawka tego, że niektóre osoby, które czytają mojego bloga mają przerwę od pisania swoich i nie mają narazie czasu na czytanie. Ale tak czy inaczej. Jeżeli ktokolwiek jeszcze to czyta, to niech zostawi po sobie komentarz. Nawet jeżeli miałby hejtować mojego bloga, to zawsze jest to jakaś opinia, prawda? Chcę po prostu znać wasze zdanie. :) Dla osoby piszącej opowiadania bardzo ważne jest to, czy w ogóle komukolwiek one odpowiadają. To bardzo dodaje otuchy. :) No dobrze, nie zanudzam już niepotrzebnie. XD Zapraszam do czytania:
--------------------------------------------
- Kręgielnia? - zapytał Mike, gdy dotarli na miejsce
- Wiem, że to niezbyt romantyczne, ale dowiedziałem się z kilku mocnych źródeł, że kręgle są jednym z twoich ulubionych hobby. Ale nie martw się... To jeszcze nie koniec. - powiedział zadowolony z siebie Chester
Mike ucieszył się, że Chaz wybrał właśnie to miejsce. Bał się, że zabierze go na kolację do jakiejś knajpki czy coś, ale na szczęście nie musiał się tego narazie obawiać. Chociaż przeraziły go słowa "to jeszcze nie koniec". Nie miał pojęcia, co wykombinuje jego znajomy.
Pierwsze 15 minut przeleciało wyjątkowo szybko.
Chester przegrywał. Widać było, że nie umie grać, i że niezbyt przepada za taką rozrywką, lecz cieszył go entuzjazm Mike'a. Dla niego było warto.
- Chester, chodź tutaj. Pokażę Ci jak prawidłowo grać. - powiedział Mike
- Mike, ja i tak już się nie nauczę.
- Przynajmniej spróbuj. - nalegał ciemnowłosy
- To naprawdę nie ma najmniejszego sensu. - wymigiwał się Chester
Mike jednak wiedział, jak go przekonać.
- Chaz, jeżeli mi pozwolisz siebie nauczyć, to zgodzę się na wszystko, co na dzisiaj jeszcze zaplanowałeś.
Chłopak zastanowił się. Po chwili wstał i powiedział:
- Umowa stoi. Ale wiedz, że to co zaplanowałem może Ci się nie spodobać. Ale musisz mi zaufać.
Shinoda skinął głową, wziął jedną z kul i podał ją Chesterowi. Stanął za chłopakiem i lekko chwycił go za biodro lewą ręką, jednocześnie dotykając prawą dłoni, w której chłopak trzymał kulę. Bennington drgnął lekko, gdy poczuł, że Mike go dotyka. Jednak próbował opanować swoje natarczywe myśli.
- Teraz rozluźnij się. Gdy jesteś spięty nie potrafisz dobrze wycelować i kula trafia nie tam, gdzie powinna. - powiedział Mike i poczuł, że Chester powoli wykonuje jego polecenia
- Dobrze. Teraz weź zamach prawą ręką nie zmieniając kąta jej nachylenia. Potem szybko ją opuść i wypuść kulę z dłoni. - do powiedział po chwili
Bennington wykonał także to polecenie. Wziął trochę za wolny zamach i kula zbiła tylko pięć kręgli. Ale to i tak nieźle jak na niego. Mike puścił chłopaka i uśmiechnął się szeroko. Przedtem Chester zbił najwyżej dwa kręgle.
Blondyn odwrócił się do czarnowłosego i powiedział:
- Możemy tak jeszcze raz?
Mike zachichotał i przytaknął głową. Nie wiedział czy Chesterowi spodobała się gra w kręgle, czy to, że Mike go dotykał. Miał nadzieję, że jednak chodziło tylko o grę.
Spędzili w kręgielni jeszcze około godziny.
W ciągu tego czasu Chesterowi udało się podnieść swój rekor do siedmiu kręgli, z czego był ogromnie dumny.
- Gdzie teraz idziemy? - zapytał Mike, gdy wyszli z budynku
- To tajemnica, której nie mogę Ci zdradzić. - oznajmił Chester
Mike nie chciał go dalej wypytywać. I tak wiedział, że nic by tym nie wskórał.
Po dziesięciu minutach marszu dotarli na miejsce. Stali przed klubem nocnym o nazwie "Olza".
- Mam nadzieję, że wziąłeś ze sobą dowód osobisty. - powiedział Chester i wyciągnął z kieszeni swój
Pewnie podrobiony, pomyślał Mike.
Przy wejściu zatrzymał ich wykidajła. Okazali mu dokumenty i po chwili wpuścił ich do środka. Mike nie dziwił się, że mężczyzna nie rozpoznał, że Chester nie jest pełnoletni. Ten chłopak był prawie takiego samego wzrostu co Shinoda, a z wyglądu też nie przypominał dzieciaka. No i te tatuaże... Mike zastanawiał się, czy Chaz ma wytatuowane wyłącznie ręce, czy także inne części ciała.
Wystrój lokalu był nieco mroczny. Ściany pomalowane były na ciemny granat, a podłogi wyłożone panelami w kolorze dębu. Gdzieniegdzie świeciły kolorowo-neonowe lampki. W uszach dudniła głośna muzyka.
Nagle pomachał do nich jakiś mężczyzna zza baru. Chester wziął Mike'a za rękę i pociągnął go w jego stronę.
- Jednak przyszedłeś Chazy. - powiedział facet o kasztanowych włosach
- Tak, tak. John, poznaj Mike'a, o którym Ci opowiadałem. Mike, poznaj mojego wujka John'a. - mówił Chazy
Mężczyźni podali sobie ręce.
- Chazy dużo o tobie opowiadał. Już dawno nie widziałem go tak szczęśliwego. Tym bardziej po...- tu przerwał, jakby coś sobie przypomniał
Chester posłał mu ostrzegawcze spojrzenie i zwrócił się do Mike'a:
- Chodź, usiądziemy przy stoliku, tam w kącie. - wskazał na stolik otoczony przez czarne, jedwabne zasłony
Mike'owi ten stolik przypominał zamaskowane miejsce dla dwójki kochanków. Odetchnął jednak z ulgą, gdy zobaczył, że wszystkie miejsca są tak samo ustrojone, lecz były już zajęte.
Chester odsunął zasłonkę jedną ręką, a drugą wskazał Mike'owi, że ma wejść. Chłopak usiadł na środku fioletowo-czarnej rogówki i zapalił czerwoną lampkę, leżącą na środku stołu. Zobaczył, że Chester nie siada obok niego, lecz wybiera miejsce na skraju rogówki. To nieco go zdziwiło.
- Przepraszam za mojego wuja. Czasami za dużo gada. - powiedział Chaz, wpatrując się w lampkę
- Chester widzę, że coś Cię gryzie. - powiedział Mike
- Ja chciałbym Ci powiedzieć... Wszystko. Ale boję się. Boję się, że mnie odrzucisz. Nie mam wobec Ciebie żadnych zamiarów. Ale tak wiele osób mnie już skrzywdziło... - Chester spuścił głowę
- Chaz nie mów, jeżeli nie chcesz. Ale ja nie chcę Cię skrzywdzić. - Mike dotknął opuszkami palców ciepłej dłoni chłopaka
- Jeżeli mamy zostać przyjaciółmi, muszę Ci wszystko opowiedzieć. Nie lubię okłamywać innych.
- No dobrze. - powiedział Mike i ścisnął dłoń chłopaka, by dodać mu otuchy
- Ja... Zawsze mieszkałem z rodzicami i z moim o 7 lat starszym bratem, Billie'm. Niestety, gdy miałem 11 lat mój brat wyprowadził się. Nie chciał mi powiedzieć czemu. Po jego wyjeździe ojciec bardzo się zmienił. Pewnej nocy przyszedł do mnie... I mówił mi, że tęskni za Billie'm. To naprawdę wydawało mi się dziwne. Ale potem... Zaczął mnie dotykać i opowiadać takie okropne rzeczy. Nie krzyczałem, bo nie rozumiałem co w tamtej chwili się działo. Zakazał mi mówienia o tym komukolwiek. Od tamtej chwili przychodził do mnie prawie codziennie. - w oczach Chestera pojawiły się łzy
- A twoja matka? Jak ona mogła tego nie zauważyć? - zapytał zatroskany Mike
- Nie wiem. A może wiedziała o tym od początku? Billie powiedział mi, że ojciec go molestował, dlatego wyprowadził się z domu. Początkowo miałem do niego żal. Żal dlatego, że zostawił mnie samego. Nie pomyślał co mi zagraża. Ale mu wybaczyłem. Pół roku temu Billie poszedł ze mną na policję i opowiedział także swoją historię. Byłem badany przez lekarza, który potwierdził, że byłem wykorzystywany. Gdy gliny przyszły po mojego ojca, ten sam się do wszystkiego przyznał. Zachowywał się, jakby był z tego dumny. Dostał 10 lat odsiadki. Mojej mamie odebrali prawa rodzicielskie i zamieszkałem z Billie'm. Wtedy poznałem wuja Johna, brata taty. Ale on jest całkiem inny. Nigdy by nie skrzywdził ani mnie, ani Billie'go. - opowiadał Chester
Mike wysłuchał wszystkiego w osłupieniu. Nie wyobrażał sobie sobie jak Chester musiał znosić krzywdy, wyrządzone przez swojego ojca i obojętność matki.
- Nigdy nikt mnie nie kochał. Nawet gdy byłem małym dzieckiem. Żaden rówieśnik nie nie akceptował. Zawsze byłem sam. W klasie była nieparzysta liczba dzieci, dlatego za każdym razem ktoś musiał pozostać sam, gdy robiono coś w parach... I zawsze wypadało na mnie. Ja po prostu chciałem mieć kogoś, kto by mnie pokochał. - do powiedział po chwili załamany blondyn
Po policzkach Chestera spływały pojedyncze łzy. Chłopak otarł je szybko i zakrył twarz dłońmi. Było mu wstyd, że pokazuje przed pół-Japończykiem swoją słabość.
Mike przysunął się jak najbliżej Chestera. Chciał, by chłopak poczuł się lepiej.
Blondyn spojrzał na niego czerwonymi od płaczu oczyma. Shinoda przybliżył się jeszcze bardziej do chłopaka i zamknął go w żelaznym uścisku. Bennington oparł głowę na ramieniu kolegi i pozwolił, by łzy zaczęły płynąć nowym strumieniem. Ten niewielki gest ze strony Mike'a naprawdę wiele dla niego znaczył.
- Nie jesteś sam Chaz. Masz Billie'go i Johna. I wiedz, że Cię nie odrzucę. Nie jestem takim idiotą na jakiego wyglądam. - powiedział czarnowłosy
Chester zachichotał lekko i oderwał się od Mike'a. Otarł ostatnie łzy z twarzy i odetchnął głęboko.
- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. - powiedział blondyn
Chłopaki spędzili w klubie jeszcze około dwóch godzin. Wypili po piwie, trochę pogadali i pomogli wujowi Chestera przy barze. Około godziny dwudziestej czwartej wyszli z budynku i skierowali pod dom Chestera. Blondyn chciał odprowadzić Mike'a, lecz ten nalegał, że dzisiaj on wypełni tą funkcję.
Szli w ciszy. Sama ich obecność im wystarczała. Mike czuł się całkiem inaczej w towarzystwie Chestera. Nawet przy Harley nie czuł się tak swobodnie.
Po około dwudziestu minutach doszli pod dom Chaza.
- To tutaj. Dziękuję za mile spędzony wieczór Mikey. Aaa! I bym zapomniał. Mówiłem, że nie całuję się na pierwszej randce, ale myślę, że to nie specjalnie zalicza się do pocałunków. - powiedział Chaz i złożył na prawym policzku Mike'a drobny pocałunek
Shinoda na początku zaskoczony, uśmiechnął się. Na jego policzki wstąpił głęboki rumieniec. Chciał coś powiedzieć, lecz przerwał mu dzwonek telefonu. Wyciągnął go z kieszeni i nie rozpoznał numeru, który znajdował się na wyświetlaczu.
- Odbierz, może to coś ważnego. Przecież nie byle kto dzwoni w środku nocy. - powiedział Chester
Mike odebrał połączenie. W miarę upływu sekund uśmiech znikał z jego twarzy. Lewą dłonią chwycił się za szyję i wyszeptał do urządzenia:
- Dobrze. Rozumiem... Zaraz tam będę.
I zakończył połączenie.
Odwrócił się w stronę Chaza. Blondyn zobaczywszy przerażenie na twarzy chłopaka podszedł do niego i zapytał:
- Co się stało?
Shinoda wpatrywał się w jeden punkt i wyszeptał tylko trzy słowa. Trzy słowa, które cały czas dudniły mu w uszach. Trzy słowa, które zmieniały wszystko:
- Brad nie żyje.
-----------------------------------
Nie będę komentowała tego rozdziału. Zostawiam to wam ;) Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie XD No ale tak szczerze. Myślę, że na początku października pojawi się kolejny rozdział. A w zanadrzu mam także mały One-Shot Bennodkę. Jest już prawie skończony. Muszę tylko wprowadzić kilka potrzebnych poprawek, więc możecie się go spodziewać jeszcze w tym tygodniu. Dzisiaj chcę także dodać zakłądkę "Bohaterowie" byście mogli zobaczyć, jakich bohaterów możecie się spodziewać w tym opowiadaniu, oprócz wymienionych już postaci. :D A teraz zapraszam do komentowania i z góry dziękuję za komentarze. :)