27 lipca 2014

My life is you: Rozdział 23

Witam w ostatnim rozdziale 'My life is you'. Miał on ukazać się wczoraj, lecz mój brat robił urodziny, zjechała się połowa rodziny no i wiadomo...tańce, harce i alkohol. Trochę mi głowa napierdala, ale czuję się nawet dobrze. A działo się naprawdę sporo.
No dobra, to zapraszam do czytania:




 ---------------------




Chester patrzył na Harley, która opierała się o barierkę na moście, położonym za parkiem. Czerwonowłosa wpatrywała się w rwącą rzekę, która płynęła pod jej stopami. Nie zwróciła uwagi na stojącego nieopodal niej blondyna. 
  Bennington podszedł bliżej do dziewczyny, która nagle drgnęła nerwowo. Odwróciła twarz w jego stronę i spojrzała mu w oczy. 
Płakała i chyba nadal rozpacza.
  Chester nie wiedział co powinien zrobić. Stał naprzeciw dziewczyny i myślał nad tym, czy warto się odezwać. Jednak po chwili oderwał się od swoich myśli, ponieważ usłyszał drżący głos Harley.
- Miło Cię widzieć. - szepnęła, po czym z powrotem odwróciła głowę w stronę rzeki
  Chester zadrżał. Nienawidził czerwonowłosej i tego, że potrafiła być tak fałszywa. Jednak w tym momencie nie wiedział, czy Harley kolejny raz gra, czy może mówi prawdę.
- Czemu uciekłaś? - zapytał po chwili
Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała.
- Nie chcę tam być. Muszę umrzeć, ale nie tam. To miejsce mnie przeraża. - wyszeptała
- Powinnaś pójść na terapię. - rzucił blondyn
  Harley spojrzała mu prosto w oczy. Chester zadrżał, widząc jej diamentowe tęczówki.
- Nie rozumiesz. Nic nie rozumiesz. Oni mi nie chcą pomóc. No bo kto niby pomógłby dziewczynie takiej jak ja? Jestem nikim, rozumiesz? Nikim! - wykrzyczała  - Krzywdzę wszystkich dookoła. Nienawidzę siebie!
  Chester chętnie przyznałby jej rację, jednak wiedział, że w tej chwili to tylko by pogorszyło sytuację.
- Nie powinnaś tak myśleć. - odpowiedział, przygryzając dolną wargę
- Wiesz, kiedyś było tak pięknie. Mike był moim przyjacielem, a ja byłam sobą. Ale teraz nie potrafię udawać, że jestem tą samą malutką dziewczynką, za którą miał mnie Michael. - Chester pierwszy raz usłyszał pełne imię czarnowłosego, padające z ust dziewczyny - Może to dziwne. Może...do końca nie rozumiesz, o co mi chodzi. Ale ja...ja nie mogę już dłużej udawać. No...spójrz na mnie. Wyglądam jak trup, a w dodatku będę miała bachora! Pieprzyłam się z kim popadnie, by zapomnieć o tym cholernym dupku! Zostawił mnie! Zostawił mnie...on mnie...zostawił mnie... - dziewczyna otuliła się drżącymi ramionami i zaczęła nerwowo rozglądać się na wszystkie strony
  Chester cofnął się o krok. Wiedział o chorobie dziewczyny, ale do końca jej nie rozumiał.
  Chłopak nerwowo przestępował z nogi na nogę, patrząc na płaczącą dziewczynę. Bał się do niej podejść, lecz wiedział, że nie powinien stać tam jak kołek i wpatrywać w czerwonowłosą.
- On mnie zostawił. - powtarzała Harley - On mnie...on zostawił mnie. 
  W pewnym momencie dziewczyna jakby się 'obudziła'. Dotknęła zdezorientowana swojego policzka mokrego od łez, po czym spojrzała na Chestera.
- Nie mam po co żyć...Nie potrafię żyć w ten sposób. - wyszeptała, po czym sięgnęła do tylnej kieszeni spodni
  Chester wpatrywał się chwilę w przedmiot, który właśnie trzymała w ręku. Serce podskoczyło mu do gardła, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że był to pistolet. Harley drżącymi rękoma podniosła broń do góry, celując w Chestera. Chłopak uniósł dłonie do góry.
- Harley...co ty...robisz? - zapytał, czując że nogi się pod nim uginają
Czerwonowłosa załkała głośno.
- To ty nie pozwalasz mi żyć. To przez ciebie jestem taka! - wykrzyczała - Gdyby nie ty, ja i Mike bylibyśmy teraz razem! Byłabym w końcu szczęśliwa!
Chester głośno wciągnął powietrze przez nos.
- Ey, tylko spokojnie. Wszystko...się ułoży. Nie musisz tego robić. - jego głos drżał z przerażenia
Harley mocniej zacisnęła dłonie na pistolecie.
- To koniec. - zaśmiała się, lecz śmiech ten przepełniony był bólem - Ja...chcę żebyś cierpiał. Chcę, żebyś wiedział, przez co musiałam przechodzić. - dziewczyna łapczywie łapała powietrze w płuca - Nie rozumiem, czemu on Cię pokochał. Byłeś nikim. A teraz...teraz zająłeś moje miejsce i to ja stoczyłam się na dno.
  Dziewczyna odbezpieczyła broń, wciąż celując w klatkę piersiową blondyna. Ten wpatrywał się w nią z przerażeniem, gotowy na to, co miało nastąpić. Jednak po chwili usłyszał głos, dzięki któremu jego strach zmalał.
- Jeżeli chcesz go zabić, to najpierw musisz zabić mnie.
  Chester gwałtownie odwrócił głowę w stronę, z której wydobywał się głos. Po chwili zobaczył wyłaniającego się zza wysokich krzewów Mike'a, który przystanął jakieś trzy metry od dziewczyny. Czerwonowłosa patrzyła na niego zdezorientowana, lecz wciąż celowała w Chestera.
- No dalej, Harley. To nie jego wina. To sprawa między mną, a tobą. - Chester nie wiedział, skąd w Mike'u taki nagły przypływ odwagi - Zabij mnie, a żadne z Was nie będzie miało problemu. 
Dziewczyna ani drgnęła.
- Na co czekasz? Strzelaj. - ponaglał ją czarnowłosy - Nie mów, że się boisz. 
- Nie zabiję Cię. - wyszeptała, patrząc na jakiś punkt ponad głową Chestera
- Więc oddaj mi broń. - Mike wyciągnął do niej otwartą dłoń
  Chester przyglądał się temu wszystkiemu zaniepokojony. Podziwiał Mike'a za odwagę, ale też karcił w myślach za bezmyślność. Nie wiadomo było, co może strzelić do głowy tej dziewczynie, a Mike wystawiał się jej jak na tacy.
- Co ci da śmierć Chestera? Przecież wiesz, że ja nigdy Cię nie kochałem. - rzucił Mike
Dziewczyna spojrzała na niego zapłakanymi oczami.
- To nieprawda. - szepnęła, kręcąc głową - Kłamiesz!
  W tym momencie Harley została zaatakowana od tyłu przez dwóch rosłych mężczyzn. Dziewczyna zaczęła się wyrywać, przez co nacisnęła na spust, trafiając Chestera w nogę. Chłopak stłumił okrzyk bólu, po czym osunął się nie ziemię. Mike podbiegł do niego szybko, po czym uklęknął tuż przy nim.
- Wszystko będzie dobrze, ciii... - szepnął, głaszcząc chłopaka po głowie
Chester zwijał się z bólu. Kilka sekund później przybiegła do nich zdyszana Katherine. 
- Boże, co z nim? - zapytała
- Ta idiotka postrzeliła go w nogę. - powiedział Shinoda, przyciskając Chestera do swojej piersi - Dzwoń po karetkę.
  Dziewczyna wzięła jeszcze jeden głęboki oddech, po czym wyciągnęła telefon. Wezwała pogotowie, po czym schowała urządzenie do kieszeni.
- Przyjadą jak najszybciej. - rzuciła - A tak w ogóle, to ja zadzwoniłam po policję. Zgarnęli Harley. 
  Mike odetchnął z ulgą. Chester drżał w ramionach chłopaka. 
- Mike...boli. - szepnął, zalewając się łzami
- Wiem, że boli. Wytrzymaj jeszcze chwilkę, kotek. Zaraz przyjedzie pogotowie. - szepnął czarnowłosy, po czym ucałował blondyna w czubek głowy
- To ja może pójdę wypatrywać tej karetki. - rzuciła Kat i zanim cokolwiek odpowiedzieli już jej nie było
  Chester lekko uniósł głowę i spojrzał na Mike'a.
- To prawda? - zapytał
  Mike spojrzał na niego zdezorientowany.
- Co? - zapytał unosząc brwi
- To, że jej nie kochasz. Postawiłeś się jej. Mogłeś zginąć.
  Mike pogłaskał Chestera po policzku.
- Kocham tylko ciebie. - szepnął - Nie mógłbym żyć ze świadomością, że już nigdy cię nie zobaczę.
  Chester zadrżał na jego słowa. Chciał pocałować Mike'a i najchętniej od razu by się na niego rzucił, jednak nie miał na to siły.
- Już nigdy mnie nie opuszczaj. - szepnął sennie, kładąc głowę na klatce piersiowej czarnowłosego
  Nareszcie był bezpieczny. Czuł, że jest we właściwym miejscu i z właściwą osobą. Nie czuł już nawet ogromnego bólu w nodze, który został przyćmiony przez niewyobrażalne uczucie szczęścia.




'Nigdy nie myślałem, że cokolwiek się zmieni
Przytul mnie
Proszę, nie mów mi znów
Że musisz odejść..'





-----------------------


Fragment: Within Temptation - Bittersweet


Zostawiam Was z tym. Narazie się jeszcze nie żegnam, moją parafialną gadkę zostawię na epilog, który powinien się ukazać za dwa lub trzy dni. 
Jak zwykle proszę o komentarze i...
Papatki ;*

Komentarze (4):

27 lipca 2014 19:16 , Blogger VampireSoul pisze...

O w mordę!
Wiedziałam, że będzie chciała mu coś zrobić. Ale masz szczęście, moja sympatia do Ciebie nie jest zagrożona. Nie zabiłaś Chaza :D
Strzał w nogę, ojeju, teraz będzie mógł wykorzystywać Mike'a do wszystkiego :D
No i Mike taki bohater!
Dasz im w końcu teraz trochę szczęścia? ;)
Ah i muszę się doczepić, nie wydaje mi się żeby pistolet zmieścił się w tylnej kieszeni spodni. Nawet jeśli to musiałby go zauważyć, bo by wystawał :P Ale to tylko taka mała głupotka.
Czekam na epilog i jest mi tak cholernie smutno, że to już koniec :(
Weny!

 
28 lipca 2014 14:41 , Blogger Unknown pisze...

Jeju.
Piękny rozdział♡
Najpierw myślałam, że Chester pomoże Harley. Potem ona wyjmuje pistolet i próbuje go zabić. Fuck Logic XDD
Kurde szkoda, że jednak nie skoczyła z mostu. Wielka, wielka szkoda.
Później Mike ratuje Cheyzza. Byłam wtedy pewna, że jednak mu się nie uda, a Harley szczeli w kogoś i go zabije. Jednak tak się nie stało. Trafiła naszego kochanego wokalistę w nogę, ale przeżył. Wszyscy żyją i jest zajebiście.Tylko szkoda, że jeszcze tylko epilog został ;_; I co ja teraz pocznę?
;____________________________________________;
Słucham teraz Waiting for the end, przez co jestem jeszcze bardziej smutna. Kill me.
Czemu oni w tej historii mieli takie smutne życie? Seksów nawet nie było. W epilogu mają być w końcu szczęśliwi, bo jak nie to Cię znajdę. Hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy.
Albo nie! Mike z mojego opowiadania do Ciebie przyjdzie i rzuci w Ciebie mikrofalówką.
Tak, to dobry plan. Brawa dla mnie.
Trytytytytytytytytytrytyrtytyryrtryrtryrtyrtyrtryty
Hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy hy
Co ja mogę jeszcze napisać? Nje fiem.
Chcesz może kupić ode mnie dwa pogwałcone bobry? No weź. Każdy lubi bobry.


 
2 sierpnia 2014 12:41 , Blogger Mała Bennodziara pisze...

Jestem u cioci z internetem gorszym niż gówno, krótko skomentuję i spadam bo mnie coś zaraz trafi.
Właśnie przeczytałam i...
Cholernie. Dobrze.
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak dobrze, że nie zabiłaś Chestera.
Naprawdę.
Umarłabym razem z nim, na miejscu. Ciarki na plecach pojawiają mi się przy samej takiej ewentualności, dodając do tego mój spedalony obecnie nastrój.
Michael pięknie się zachował, o Chestera bałam się jak chyba o nikogo dotychczas, o psychikę Harley modliłam się, żeby zastrzeliła siebie, spierdolona ściera. Przynajmniej i tak nie wyszło na jej. Ciekawe, co ona sobie w ogóle wyobrażała.
Pogardliwe pff, nic więcej.
Głupich Bennodziarowych śmiechów raczej nie będzie, Bennodziara dzisiaj nie w formie, jestem zmuszona prosić Panią o wybaczenie.
I o szybkie wstawienie epilogu.
Czekam.
I życzę weny.

 
2 sierpnia 2014 12:43 , Blogger Mała Bennodziara pisze...

Były seksy, fanko.

 

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna