My life is you: Rozdział 4
Hejoooooo! Jestem z nowym rozdziałem. Tak jak mówiłam, jest on krótki... Nawet baardzo krótki. Można powiedzieć, że jest to tak naprawdę taki "przerywnik". Nie pozostaje mi nic, jak zaprosić wszystkich do czytania:
----------------------------------------
Nadszedł wieczór. Gwiazdy pokazywały się na niebie coraz większymi gromadami. Na zewnątrz wiał lekko chłodny wiatr, przez co liście tańczyły na ciemnych gałązkach drzew. Księżyc ukazywał swoje naturalne piękno, świecąc nieskazitelną bielą. Noc wyglądała piękniej niż zwykle.
Tylko jedna osoba nie zwracała na to uwagi.
W ciemnym, niezadbanym pokoju na piętrze siedział zamyślony Mike. Chłopak opierał się o niezasłane łóżko i wpatrywał w zasłonięte przez kremowo-szare zasłonki okno. Nie zdawał sobie sprawy, że nie zmieniał pozycji od kilku godzin. Zupełnie stracił poczucie czasu.
Teraz nic się dla niego nie liczyło. Przypomniał sobie zapłakaną twarz Harley. Jej diamentowe oczy, patrzące błagająco w jego stronę. Mleczną skórę, odbijającą blask majowego słońca. Jej czerwone, proste włosy spływające po ramionach jak wodospad. I w końcu jej aksamitny głos, którym zadeklarowała, że to koniec. Zdał sobie sprawę, że zranił ją tak samo, jak ona zraniła jego. A co jeżeli mówiła prawdę?
Może... A może nie? Tylko po co przychodziłaby do niego i wygadywała takie głupoty? Przecież Mike znał Harley. Ona nigdy by go nie okłamała. A może się mylił?
Chłopak odetchnął głęboko i potrząsnął głową. Rozprostował obolałe mięśnie i wstał powoli, lekko się gibiąc. Następnie wziął z drewnianej etażerki telefon komórkowy i wykręcił numer do Brad'a. Zaczekał, aż włączy się automatyczna sekretarka i nagrał chłopakowi (chyba już dziesiątą) wiadomość. Po wykonanej czynności wsadził urządzenie do kieszeni spodni i wyszedł z pokoju.
Szybkim tępem przemierzył wąski korytarz i niczym błyskawica znalazł się na zewnątrz. Wciągnął w płuca lekko orzeźwiające powietrze i poszedł przed siebie. Jego celem nie był dom przyjaciela, lecz Czarny Las. Mike musiał odpocząć, a tylko tam było to możliwe. Choć wiedział, że w nocy jest tam wyjątkowo niebezpiecznie, to nie miał najmniejszej ochoty zawracać. Cieszył się, że miał na sobie ciemną bluzę z kapturem, bo było wyjątkowo zimno.
Piętnaście minut później znalazł się na miejscu. Wszedł pomiędzy wysokie drzewa i zauważył w oddali niewielką skałę. Od razu smutek i przygnębienie wróciły. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tu poznał Brad'a i uświadomił sobie, że go kocha.
***
2 lata wcześniej
Zza wysokiej topoli i rozłożystego świerku wypadł roześmiany Brad. Tuż za nim szedł uśmiechnięty Mike z dwoma butelkami piwa w ręce. Włosy opadały mu lekko na czoło, co sprawiało, że Shinoda niewiele widział na lewe oko. Zauważył, że przyjaciel siada na niewielkiej skale, na której niegdyś się poznali. Mike posłał mu oczko i usiadł obok Delsona. Następnie podał mu butelkę z alkoholem i zaczął opowiadać historię swojego kuzyna, który zakochał się w swoim najlepszym kumplu. Ufał Brad'owi, więc zdradził mu ten sekret, który nie miał ujrzeć światła dziennego.
- Jak długo się znali? - zapytał zainteresowany Brad
- Z tego co wiem od dzieciństwa. George zawsze spędzał z Jake'm każdą wolną chwilę. Byli jak bracia. No, może nie do końca. - opowiadał Mike
- Ciekawe, ile potrzeba czasu, by się zakochać. Słyszałem, że podobno każdy człowiek na świecie ma osobę, z którą spędziłby resztę życia. Niestety, większość ludzi nie potrafi jej znaleźć. - mówił Delson, a po chwili dodał:
- W przeciwieństwie do mnie.
Mike spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Po chwili poczuł, jak ciepła dłoń Delsona odgarnia kruczo-czarne włosy z jego twarzy, by spojrzeć mu w oczy. Shinodę przeszedł dreszcz. Nie miał pojęcia, co zamierza zrobić jego przyjaciel. Brad przysunął się bliżej do zdezorientowanego chłopaka i szepnął mu do ucha:
- Kocham Cię, Mike.
Shinodę zatkało. Czy jego przyjaciel właśnie wyznał mu miłość?
- Brad... Ja... - zaczął
W tamtej chwili Delson zaczął się śmiać.
- Przynajmniej nie uciekłeś, to jakiś plus. - powiedział
Shinoda niczego już nie rozumiał.
- Nie patrz na mnie, jak na wariata. Ja wcale nie żartuję. Uświadomiłem to sobie niedawno. A teraz jak opowiedziałeś mi tą historię... Pomyślałem, że może nam się udać... No Mike, powiedz coś! - powiedział Delson
- Brad... Zaskoczyłeś mnie. Jesteś moim przyjacielem...
- Rozumiem. - przerwał mu Brad - Jestem tylko przyjacielem. - dokończył i odsunął się od Mike'a
Chłopak zrozumiał, że Brad źle odebrał jego słowa. Złapał chłopaka za rękę i pociągnął z powrotem tak, że poczuł ciepło bijące od niego.
- Zawsze byłeś moim przyjacielem. I wiem, że mówisz prawdę. Wiesz, że nigdy Cię nie zraniłem. I teraz też tego nie zrobię. - powiedział i złożył na ustach Delsona lekki, niepewny pocałunek
Brad otworzył szeroko oczy i zachichotał.
- Czyli mogę na ciebie mówić "mój chłopak"? - zrobił słodkie oczka
Mike uśmiechnął się i pocałował Delsona. Tym razem o wiele namiętniej. Brad położył mu głowę na ramieniu i wyszeptał:
- Kocham Cię Mikey.
***
Shinoda poczuł, że łzy spływają mu po policzkach. Otarł je szybko i poklepał się po głowie, by wyrzucić z niej to wspomnienie. Wtem zauważył, że na skałce ktoś jest. Serce podeszło mu do gardła.
Czyżby to Brad, pomyślał i bez zastanowienia powędrował w stronę nieznajomego.
Jego chwilowe zainteresowanie osłabło, gdy uświadomił sobie, że to nie on. Postać na skałce była niższa niż Mike i miała krótkie blond włosy. Chester.
Chłopak podszedł do niego bliżej i pomachał mu ręką przed twarzą.
- Siema Mike! - Chaz wyciągnął z ust w połowie wypalonego papierosa i uśmiechnął się do kolegi
- Hej. - przywitał się Mike
- Jak się czujesz? No wiesz, po tej imprezie. Ta laska dała Ci popalić. Ale mi to nie przeszkadza... Znaczy to, że wolisz chłopaków. - powiedział Chester i spuścił głowę
- Jak na dzieciaka wyglądasz strasznie staro. - czarnowłosy zignorował jego pytanie
- Jak na dzieciaka? I kto to mówi? To, że masz dowodzik, nie znaczy, że jesteś dojrzalszy ode mnie. - Chester wypuścił z ust kolejną smugę dymu
- To, że palisz, nie znaczy, że jesteś dojrzalszy ode mnie. - Mike wywrócił oczami
- A co robi ta paczka? - odpowiedział jasnowłosy i wskazał na widoczną w kieszeni Mike'a paczkę papierosów
- To wyjątkowa sytuacja. - usprawiedliwił się
Chester zaśmiał się. Dokończył papierosa i wrzucił niedopałek w najbliższe krzaki.
- Powiem Ci coś. Ani nie wyglądasz, ani nie zachowujesz się jak gej. - powiedział po chwili
- Bo nim nie jestem! - zaprzeczył Mike
Chaz patrzył na niego zza ciemnych okularów i dodał:
- Ale ciacho jest z Ciebie niezłe.
-Słucham? - Mike zmarszczył brwi
Chester poklepał go po ramieniu i powiedział:
- Do zobaczenia jutro w szkole.
I zniknął za najbliższymi drzewami.
-------------------------------------------
Tak, wiem. Strasznie krótkie to. Mam nadzieję, że nie przy nudziłam. Mogę tylko powiedzieć, że za to następny rozdział będzie o wiele, wiele dłuższy, więc to powinna Wam to zrekompensować. Kolejną część przewiduję pod koniec sierpnia, może na początku września.
Jeżeli dodam go później to wybaczcie, lecz 25 sierpnia wraca moja najlepsza przyjaciółka z Norwegii i chcę spędzić z nią jak najwięcej czasu. :)