22 sierpnia 2013

My life is you: Rozdział 4

Hejoooooo! Jestem z nowym rozdziałem. Tak jak mówiłam, jest on krótki... Nawet baardzo krótki. Można powiedzieć, że jest to tak naprawdę taki "przerywnik". Nie pozostaje mi nic, jak zaprosić wszystkich do czytania:

---------------------------------------- 


 Nadszedł wieczór. Gwiazdy pokazywały się na niebie coraz większymi gromadami. Na zewnątrz wiał lekko chłodny wiatr, przez co liście tańczyły na ciemnych gałązkach drzew. Księżyc ukazywał swoje naturalne piękno, świecąc nieskazitelną bielą. Noc wyglądała piękniej niż zwykle. 
Tylko jedna osoba nie zwracała na to uwagi.
 W ciemnym, niezadbanym pokoju na piętrze siedział zamyślony Mike. Chłopak opierał się o niezasłane łóżko i wpatrywał w zasłonięte przez kremowo-szare zasłonki okno. Nie zdawał sobie sprawy, że nie zmieniał pozycji od kilku godzin. Zupełnie stracił poczucie czasu.
 Teraz nic się dla niego nie liczyło. Przypomniał sobie zapłakaną twarz Harley. Jej diamentowe oczy, patrzące błagająco w jego stronę. Mleczną skórę, odbijającą blask majowego słońca. Jej czerwone, proste włosy spływające po ramionach jak wodospad. I w końcu jej aksamitny głos, którym zadeklarowała, że to koniec. Zdał sobie sprawę, że zranił ją tak samo, jak ona zraniła jego. A co jeżeli mówiła prawdę?
 Może... A może nie? Tylko po co przychodziłaby do niego i wygadywała takie głupoty? Przecież Mike znał Harley. Ona nigdy by go nie okłamała. A może się mylił?
 Chłopak odetchnął głęboko i potrząsnął głową. Rozprostował obolałe mięśnie i wstał powoli, lekko się gibiąc. Następnie wziął z drewnianej etażerki telefon komórkowy i wykręcił numer do Brad'a. Zaczekał, aż włączy się automatyczna sekretarka i nagrał chłopakowi (chyba już dziesiątą) wiadomość. Po wykonanej czynności wsadził urządzenie do kieszeni spodni i wyszedł z pokoju.
 Szybkim tępem przemierzył wąski korytarz i niczym błyskawica znalazł się na zewnątrz. Wciągnął w płuca lekko orzeźwiające powietrze i poszedł przed siebie. Jego celem nie był dom przyjaciela, lecz Czarny Las. Mike musiał odpocząć, a tylko tam było to możliwe. Choć wiedział, że w nocy jest tam wyjątkowo niebezpiecznie, to nie miał najmniejszej ochoty zawracać. Cieszył się, że miał na sobie ciemną bluzę z kapturem, bo było wyjątkowo zimno.
 Piętnaście minut później znalazł się na miejscu. Wszedł pomiędzy wysokie drzewa i zauważył w oddali niewielką skałę. Od razu smutek i przygnębienie wróciły. Tak wiele rzeczy wydarzyło się w tym miejscu. Tu poznał Brad'a i uświadomił sobie, że go kocha.

***

2 lata wcześniej

 Zza wysokiej topoli i rozłożystego świerku wypadł roześmiany Brad. Tuż za nim szedł uśmiechnięty Mike z dwoma butelkami piwa w ręce. Włosy opadały mu lekko na czoło, co sprawiało, że Shinoda niewiele widział na lewe oko. Zauważył, że przyjaciel siada na niewielkiej skale, na której niegdyś się poznali. Mike posłał mu oczko i usiadł obok Delsona. Następnie podał mu butelkę z alkoholem i zaczął opowiadać historię swojego kuzyna, który zakochał się w swoim najlepszym kumplu. Ufał Brad'owi, więc zdradził mu ten sekret, który nie miał ujrzeć światła dziennego.
- Jak długo się znali? - zapytał zainteresowany Brad
- Z tego co wiem od dzieciństwa. George zawsze spędzał z Jake'm każdą wolną chwilę. Byli jak bracia. No, może nie do końca. - opowiadał Mike
- Ciekawe, ile potrzeba czasu, by się zakochać. Słyszałem, że podobno każdy człowiek na świecie ma osobę, z którą spędziłby resztę życia. Niestety, większość ludzi nie potrafi jej znaleźć. - mówił Delson, a po chwili dodał:
- W przeciwieństwie do mnie.
 Mike spojrzał na niego pytającym wzrokiem. Po chwili poczuł, jak ciepła dłoń Delsona odgarnia kruczo-czarne włosy z jego twarzy, by spojrzeć mu w oczy. Shinodę przeszedł dreszcz. Nie miał pojęcia, co zamierza zrobić jego przyjaciel. Brad przysunął się bliżej do zdezorientowanego chłopaka i szepnął mu do ucha:
- Kocham Cię, Mike. 
Shinodę zatkało. Czy jego przyjaciel właśnie wyznał mu miłość?
- Brad... Ja... - zaczął
W tamtej chwili Delson zaczął się śmiać.
- Przynajmniej nie uciekłeś, to jakiś plus. - powiedział
Shinoda niczego już nie rozumiał.
- Nie patrz na mnie, jak na wariata. Ja wcale nie żartuję. Uświadomiłem to sobie niedawno. A teraz jak opowiedziałeś mi tą historię... Pomyślałem, że może nam się udać... No Mike, powiedz coś! - powiedział Delson
- Brad... Zaskoczyłeś mnie. Jesteś moim przyjacielem... 
- Rozumiem. - przerwał mu Brad - Jestem tylko przyjacielem. - dokończył i odsunął się od Mike'a
 Chłopak zrozumiał, że Brad źle odebrał jego słowa. Złapał chłopaka za rękę i pociągnął z powrotem tak, że poczuł ciepło bijące od niego.
- Zawsze byłeś moim przyjacielem. I wiem, że mówisz prawdę. Wiesz, że nigdy Cię nie zraniłem. I teraz też tego nie zrobię. - powiedział i złożył na ustach Delsona lekki, niepewny pocałunek
 Brad otworzył szeroko oczy i zachichotał. 
- Czyli mogę na ciebie mówić "mój chłopak"? - zrobił słodkie oczka
Mike uśmiechnął się i pocałował Delsona. Tym razem o wiele namiętniej. Brad położył mu głowę na ramieniu i wyszeptał:
- Kocham Cię Mikey.

***


 Shinoda poczuł, że łzy spływają mu po policzkach. Otarł je szybko i poklepał się po głowie, by wyrzucić z niej to wspomnienie. Wtem zauważył, że na skałce ktoś jest. Serce podeszło mu do gardła.
 Czyżby to Brad, pomyślał i bez zastanowienia powędrował w stronę nieznajomego.
 Jego chwilowe zainteresowanie osłabło, gdy uświadomił sobie, że to nie on. Postać na skałce była niższa niż Mike i miała krótkie blond włosy. Chester.
Chłopak podszedł do niego bliżej i pomachał mu ręką przed twarzą.
- Siema Mike! - Chaz wyciągnął z ust w połowie wypalonego papierosa i uśmiechnął się do kolegi
- Hej. - przywitał się Mike
- Jak się czujesz? No wiesz, po tej imprezie. Ta laska dała Ci popalić. Ale mi to nie przeszkadza... Znaczy to, że wolisz chłopaków. - powiedział Chester i spuścił głowę
- Jak na dzieciaka wyglądasz strasznie staro. - czarnowłosy zignorował jego pytanie
- Jak na dzieciaka? I kto to mówi? To, że masz dowodzik, nie znaczy, że jesteś dojrzalszy ode mnie. - Chester wypuścił z ust kolejną smugę dymu
- To, że palisz, nie znaczy, że jesteś dojrzalszy ode mnie. - Mike wywrócił oczami
- A co robi ta paczka? - odpowiedział jasnowłosy i wskazał na widoczną w kieszeni Mike'a paczkę papierosów
- To wyjątkowa sytuacja. - usprawiedliwił się
 Chester zaśmiał się. Dokończył papierosa i wrzucił niedopałek w najbliższe krzaki.
- Powiem Ci coś. Ani nie wyglądasz, ani nie zachowujesz się jak gej. - powiedział po chwili
- Bo nim nie jestem! - zaprzeczył Mike
 Chaz patrzył na niego zza ciemnych okularów i dodał:
- Ale ciacho jest z Ciebie niezłe.
-Słucham? - Mike zmarszczył brwi
Chester poklepał go po ramieniu i powiedział:
- Do zobaczenia jutro w szkole.
I zniknął za najbliższymi drzewami.

-------------------------------------------

Tak, wiem. Strasznie krótkie to. Mam nadzieję, że nie przy nudziłam. Mogę tylko powiedzieć, że za to następny rozdział będzie o wiele, wiele dłuższy, więc to powinna Wam to zrekompensować. Kolejną część przewiduję pod koniec sierpnia, może na początku września. 
Jeżeli dodam go później to wybaczcie, lecz 25 sierpnia wraca moja najlepsza przyjaciółka z Norwegii i chcę spędzić z nią jak najwięcej czasu. :)

13 sierpnia 2013

My life is you: Rozdział 3

Siemka wszystkim!!! Wróciłam i lecę do was z nowym rozdziałem, ale także z przeprosinami. Nie mogłam niczego dodać w Niemczech, ponieważ moje konto było... Tak jakby zablokowane. Nie wiem dokładnie, co się stało, ale już wszystko w porządku i z tego właśnie się cieszę.
Pochwalę się wam, że napisałam (w trakcie tych trzech tygodni) 41 stron opowiadania (A4). Jestem z siebie dumna, ale muszę przyznać, że ręka mnie niesamowicie boli. Już teraz z trudem przepisuję to na komputer. Jak pewnie zauważyliście... Zmieniłam wygląd bloga. I baardzo chciałabym się dowiedzieć, co o nim myślicie. Na pasku bocznym umieściłam informację z moim e-mail'em. Tak, jakbyście mięli do mnie jakieś pytania. Dałam także zakładkę "O Mnie". Więc jeżeli naprawdę wam się nudzi, to możecie tam zajrzeć. :D 
A i jeszcze jedna informacja! Za niedługo chciałabym założyć innego bloga. Nie będzie on już związany z LP. Tak naprawdę, to nie wiem, o czym będzie. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić. Możliwe, że w ten "projekt" będzie także zaangażowana moja przyjaciółka, ale tak jak mówię... Jeszcze nic nie wiem. Narazie chcę spokojnie ciągnąć to opowiadanie, a potem się pomyśli. :-)
No to ja kończę swoją straszną gadkę. Mam nadzieję, że zbytnio was nie przy nudziłam. A teraz zapraszam do czytania:
 

-----------------------------------------------

  Harley poczuła, że coś jest nie tak. Mike nagle odsunął się od niej i wiedziała, że nie chodzi tu o to, że zjawił się jej ojczym. Chłopak oddychał ciężko i odwrócił się w stronę ciemnych drzew. Był tak zapatrzony w pustą przestrzeń, że czerwonowłosa nie chciała pytać czy coś się stało. 
Ale coś tu jest nie tak, pomyślała.
 Odwróciła się z powrotem w stronę Trevora, ale ten ani drgnął. Mike nadal wpatrywał się w drzewa, jakby czegoś w nich szukał. Nie mrugał, lecz jego klatka piersiowa unosiła się lekko, co oznaczało że oddycha.
 Nagle Harley poczuła, że dostaje gęsiej skórki. Zrobiło jej się też strasznie zimno pomimo tego, że miała zarzuconą na ramiona kurtkę Mike'a. 
 Podeszła do przyjaciela i machnęła mu ręką przed oczami. Ani drgnął. Przyjrzała się natychmiast jego tęczówkom. Nie były już piwno-brązowe, lecz tak ciemne, że zlewały się ze źrenicami. Twarz Mike'a była bardzo blada, a usta jasno różowe. 
 Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Jednak niczego nie usłyszała. Zupełnie, jakby straciła głos lub coś ją zagłuszało.
 Nagle poczuła, jak ktoś oplata dłonie wokół jej talii. Serce Harley stanęło na chwilę, by po sekundzie bić jeszcze szybciej niż zwykle. Dziewczyna zamknęła oczy.
Teraz albo nigdy, pomyślała.
  Odwróciła się szybko, lecz nikogo za nią nie było. Chciała spojrzeć jeszcze raz na Mike'a, lecz on także odszedł. Jednak czuła, że ktoś z nią jest. Może nie fizycznie, lecz duchem,

I wtedy się obudziła.

 Nadal znajdowała się w domu Miley. Otarła zmęczone oczy i spojrzała śpiącym spojrzeniem na zegar, zawieszony obok łóżka, na którym spała. Była 9.52.
 Harley natychmiast zerwała się z łóżka. Wiedziała, że pokój, w którym się znajdowała to sypialnia Miley. Tylko co ona tu robi?
 Po chwili usłyszała odgłosy kroków, dochodzące z korytarza. Do pokoju weszła drobna postać jej przyjaciółki, trzymająca w prawej ręce kubek z jakąś parującą substancją. Miley uśmiechnęła się szeroko i podeszła do Harley.
- Przyniosłam Ci miętę. Mam nadzieję, że już czujesz się lepiej. - blondynka przysiadła na skraju łóżka i pokazała, by czerwonowłosa zrobiła to samo
- Strasznie boli mnie głowa. - powiedziała zaraz
- Nie dziwię Ci się. Mike nie był zbyt delikatny. - Miley spojrzała na koleżankę spod sennych powiek
- Mike? Ale... Jak nie był delikatny? - czerwonowłosa nie potrafiła sobie niczego przypomnieć
- Ty... Ty niczego nie pamiętasz? - blondynka była zdziwiona
- Kompletna pustka.
- Wiesz co, ktoś chyba coś dosypał Ci do picia. Nie, żebym kogoś posądzała, ale zachowywałaś się... Jakbyś nie była sobą. Na początku nie było tak źle. Po prostu zaciągałaś każdego faceta do tańca... Trochę flirtowałaś. Ale potem dopiero się zaczęło. - słuchała Harley
- No gadaj! - popędziła ją
- Podeszłaś do Mike'a i na cały głos wykrzyczałaś, że był gejem. No i od razu wydało się, że jego chłopakiem był Brad, co także powiedziałaś. Ludzie zrobili się jacyś nerwowi i w ogóle. Potem myślałam, że sprawa ucichnie, ale pozostali zaczęli wyzywać Mike'a i Brad'a. Brad od razu się ulotnił, lecz Mike znalazł nas i z całej siły uderzył Cię w twarz. Upadłaś, i dlatego pewnie boli Cię głowa. Nazwał Cię kilka razy suką itp. A potem po prostu wyszedł. 
 Czerwonowłosej zrobiło się ciemno przed oczami. Czy to możliwe, żeby to naprawdę się stało? A może to kolejny sen? 
- Twarz miałaś tak samo czerwoną jak włosy, więc zawołałam kilku chłopaków i zanieśliśmy Cię do mojej sypialni. Potem beczałaś jak opętana i ciągle wymawiałaś imię Mike'a. Musiałam Cię uspać, żebyś się opanowała. Dałam Ci środki nasenne i jak widać to pomogło. Moi rodzice na szczęście zadzwonili, że przyjeżdżają jutro, więc nie musiałam im tłumaczyć, że w mojej sypialni leży moja najlepsza przyjaciółka na prochach. - dokończyła blondynka i uścisnęła czerwonowłosą, lecz po chwili odsunęła się od niej, by móc spojrzeć jej w oczy
- Ale kto mógł mi coś dosypać? Przecież na imprezie byli sami nasi przyjaciele. - Harley nadal była roztrzęsiona
- Nie mam pojęcia. Wiem, zapraszałam same zaufane osoby, ale było kilka nowych. Nie wiem... Może masz z kimś jakiś konflikt? - zapytała Miley
- A może chodzi o to, że spałam z Setono. Może ktoś myślał, że po prochach wykrzyczę prawdę. Ale ja jak zwykle musiałam spieprzyć. 
- Nie! Byłaś nieświadoma. Mike powinien wziąść do pod uwagę. No tak... Jego sytuacja nie jest prosta, bo w końcu padło to z twoich ust... Ale twoja sytuacja też jest beznadziejna.
 Harley zakryła twarz rękoma, by ukryć łzy, które cisnęły się jej do oczu. Nie mogła znieść tego, że jest aż tak bezsilna. Pamiętała, że każdy problem załatwiała płaczem. Były osoby, które miały o wiele gorszą sytuację życiową, a potrafiły pozostać przy tym niezależne, silne i zachowywały dzięki temu wewnętrzny spokój.
 Muszę być silna, pomyślała Harley.
 Czerwonowłosa położyła dłonie z powrotem na kolanach i mocno przymknęła powieki. Gdy nie czuła już ciążącej wilgoci na policzkach, spojrzała na smutną twarz Miley.
 Jej wyostrzone rysy promieniowały zmęczeniem, bujne blond włosy opadały na ramiona, a kocie, wyłupiaste oczy zaczerwieniły się.
 Harley rzadko widziała, by jej przyjaciółka płakała. Uznawała, że jest ona niezbyt uczuciową osobą. Jednak nawet tą drobną blondyneczkę można było złamać.
 Czerwonowłosa uśmiechnęła się krzywo. Chciała pokazać, że jest silna, w co często wątpiła.
- Mike zrozumie. Zna mnie od lat. Wątpię, czy potrafiłby skreślić cały ten czas w jedną noc. - oznajmiła
Miley tylko pokiwała głową. Nie była do końca pewna, czy przyjaciółka da sobie radę sama. W pewnym stopniu zgadzała się z Harley, lecz wiedziała, że Mike jest już dorosły i niektóre sprawy może postrzegać w inny sposób. Czerwonowłosa spostrzegła lekkie nie dowierzanie ze strony Miley. Rozumiała, że się o nią martwi, lecz dziewczyna powinna samodzielnie załatwiać swoje sprawy. 
Podniosła się z łóżka i wygładziła palcami lekko pogniecioną sukienkę. Następnie ucałowała Miley w czubek głowy i powiedziała:
- Lepiej załatwić to jak najszybciej. Sądzę, że Mike nie odbierze telefonu, więc pójdę do niego. Gdy tylko się czegoś dowiem, zadzwonię do ciebie.
Miley posłała jej ostrzegawcze spojrzenie, lecz kolejny raz nic nie odpowiedziała. Wiedziała, że nie musi mówić przyjaciółce czegoś w stylu "powodzenia", ponieważ uważała, że to niepotrzebne.
Harley wyszła z pokoju. Na korytarzu panował kompletny bałagan. Puszki po piwie, paczki po chipsach i innych przekąskach. Niedopałki papierosów porozrzucane na parapecie. To na pewno nie był zbyt przyjemny widok. Ale czekał ją jeszcze gorszy. Musiała spojrzeć w oczy załamanemu Mike'owi i wszystko mu wytłumaczyć. 
Gdy tylko o tym pomyślała, jej serce zaczęło bić coraz szybciej. Od razu przypomniała sobie czasy, gdy to Brad był dla Mike'a ważniejszy od niej.
Przed oczyma pokazała jej się scena, w której dowiedziała się o więzi pomiędzy chłopakami.
Siedzieli wtedy na ławce w parku, przytuleni do siebie. Nie przeszkadzało mi to, że jakieś staruszki kiwały znacząco głową, a młoda para złośliwie na nich prychała. Mięli wszystko gdzieś, dopóki w parku nie pojawiła się Harley. Czerwonowłosa miała wtedy dopiero 13 lat i nadal bardzo przeżywała stratę ukochanej matki. Wtedy Mike był dla niej wszystkim. Gdy chłopak zauważył dziecięcą jeszcze wtedy twarzyczkę dziewczyny i spływające po niej drobne, połyskujące łzy, od razu oderwał się od Brad'a. Próbował jej wytłumaczyć, że dwoje ludzi ma prawo do miłości, lecz ona nie potrafiła tego zrozumieć. Załamała się, gdy uświadomiła sobie, że towarzysz jej dosyć nędznego życia jest gejem. Może, gdyby wyjaśnił jej to wcześniej, to nie zareagowałaby w ten sposób. Niestety, w tamtej chwili czuła, jakby rozpadała się w nic nieznaczące, małe kawałki.
Związek Mike'a i Brad'a nie trwał długo. Po jakimś roku Mike oznajmił, że nie może żyć w ten sposób. Brad z trudem zaakceptował jego decyzję. Ale mówi się, że jeżeli kogoś kochasz, to pozwól mu odejść. 
Harley znowu poczuła, że ma przyjaciela. Od tamtej pory nikt nie wracał do wspomnień, związanych z uczuciem łączącym tych dwóch chłopaków.
I co? I jak zwykle Harley musiała wszystko zepsuć. To sprawiło, że zniszczyła zaufanie Mike'a skierowane do jej osoby, a także niezbyt dla niej znaczącą przyjaźń Brad'a. Czy mogło być jeszcze gorzej?
 Dziewczyna odrzuciła ciążące wspomnienia i wyszła z domu przyjaciółki. Nie wiedziała, czy Mike będzie w domu. W końcu mieszkał sam, bo jego rodzice wyjechali za granicę.
 Harley powędrowała przez niezbyt zatłoczone ulice miasta, próbując zapomnieć o powodzie jej zmartwień. 
Nie będę do niego dzwoniła, pomyślała
Dziewczyna wiedziała, że Mike i tak by nie odebrał.
Po 20 minutach przedłużającej się drogi dotarła na miejsce. Stał przed nią dosyć mały domek w kolorze jesiennych liści. Gdzieniegdzie na ścianach pojawiała się lekka warstwa rdzy.
Harley wiedziała, że jej przyjaciel niezbyt dbał o swoje miejsce zamieszkania, dlatego to jej nie zdziwiło. Dziewczyna spędziła z Mike'm bardzo wiele miłych chwil w tym domu, więc jego stan ją interesował.
Czerwonowłosa zrobiła kilka głębokich oddechów i wkroczyła na posesję. Szła dosyć wolno i chaotycznie.
Po chwili znalazła się przed drzwiami i niechętnie nacisnęła dzwonek. W całym domu rozległ się cichy brzdęk, prawie niesłyszalny. Po zaledwie kilku sekundach pojawił się Mike.
Nie wyglądał dobrze. Był blady jak ściana, włosy miał w dużym nieładzie, a ciuchy pogniecione z każdej strony. Jego ciemne oczy wskazywały na to, że nie czuje się najlepiej. Harley, spojrzawszy na niego poczuła, że łzy cisną się jej do oczu. 
Czy to naprawdę przeze mnie tak wygląda, pomyślała.
Chłopak nic nie powiedział, tylko odsunął się od drzwi, wskazując Harley, by weszła. Dziewczyna nie spojrzała w jego stronę, tylko od razu weszła do środka. Udała się do skromnego saloniku, gdzie najczęściej przesiadywała z Mike'm. Usiadła na nieco podrapanej przez kota kanapie i wpatrywała się z pustą przestrzeń między nią, a drzwiami. Wyczekiwała chłopaka, lecz ten nie przychodził. Po mniej więcej dwóch minutach jednak się zjawił. W prawej dłoni trzymał niedopalonego papierosa, a w lewej całą paczkę, wraz z zapalniczką.
- Nie palisz od dwóch lat. - zaczęła Harley
- Powiedzmy, że to takie papierosy okazjalne. - odpowiedział szorstko Mike
Chłopak dokończył papierosa i wyciągnął kolejnego. Harley zniesmaczył widok palącego przyjaciela.
- Po co przyszłaś? - rzucił nagle czarnowłosy
- Chciałam Ci wytłumaczyć to nie porozumienie. - odparła cicho
Mike spojrzał na nią wściekłym wzrokiem. Odrzucił papierosa do popielniczki.
- Nie porozumienie?! Co ty myślisz, że to było tylko nie porozumienie?! Nawet nie wiesz, jak się teraz czuję! Pewnie Cię to nawet nie obchodzi! Moi znajomi wysyłają mi bardzo miłe wiadomości, wiesz?! Może Ci przeczytać? - w tej chwili wyciągnął telefon z kieszeni - "Jak Ci się pieprzyło z chłopakiem?" albo " Znam dobrego alfonsa, dziwko." Miłe, co nie?! Jak ja teraz się w szkole pokażę?! Co inni powiedzą?! Jak mogłaś w ogóle to powiedzieć?! Przez Ciebie Brad się do mnie nie odzywa! A co, jeżeli zrobi sobie krzywdę?! To twoja wina, rozumiesz?! - wykrzyczał chłopak
- Ja tego nie chciałam Mike! Ktoś mi czegoś dosypał do picia! Ja niczego nie pamiętam! Przepraszam! - Harley zaczęła szlochać
- Taa... Jasne! Myślisz, że Ci uwierzę?! Mam Cię dosyć! Zmarnowałem dla Ciebie dzieciństwo! Jaki ja byłem głupi! I wiesz co?! Brad od początku mnie przed tobą ostrzegał! Dlatego go zostawiłem! Zamydliłaś mi oczy! Byłaś dla mnie wszystkim... Ale teraz wyjdź. - ostatnie zdanie wypowiedział normalnym tonem
- Ale Mike... - zaczęła Harley
- Wynoś się stąd! - chłopak znowu krzyknął
Dziewczyna wstała i powędrowała w stronę drzwi. Otarła ostatnie łzy z policzków i rzuciła:
- Więc tak wygląda nasz koniec.
Czerwonowłosa odetchnęła głęboko i wyszła, zostawiając załamanego Mike'a samego.   



------------------------------------------ 



No to narazie tyle. Ten rozdział jest krótszy niż poprzedni, lecz kończy wieloletnią przyjaźń między bohaterami. Mam nadzieję, że się wam podobał. Powiem, że następny rozdział nie będzie tak naprawdę ściśle związany z Bennodą, lecz... Powiedzmy, że będzie to krótki wstęp do niej. Zapowiadam także, że rozdział 5 będzie 2 razy dłuższy niż ten, co powinno wynagrodzić długość dzisiejszego. Jeszcze raz przepraszam, że dopiero teraz go wstawiłam, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Zapraszam do komentowania! :D
Następny part przewiduję za kilka dni.